Wcale tego nie planowaliśmy …
W codziennym życiu … zbyt zapracowani, posiadający w rodzinach inne zwierzaki, smutne czerwcowe doświadczenia związane z utratą 17-letniego pieska Dżekusia, także z zaginięciem w marcu ubiegłego roku naszego rudego biurowego kotka przekreśliły myśli o tym, że w domu mógłby zamieszkać ktoś jeszcze…
Jednak częste, bezcelowe poszukiwania naszego Rudasa na stronie internetowej katowickiego schroniska, który gościł u nas w pracy 3,5 roku sprawiły, że coś jednak w nas drgnęło i zachęciło do przygarnięcia zwierzaka.
Sentymentalnie poszukiwaliśmy właśnie rudego kocurka.
Znalazł się u Braci Mniejszych…
Dosyć szybka, aczkolwiek niesamowicie precyzyjna procedura adopcji „rudego Jasia” za pośrednictwem przemiłej i rzetelnej Pani Anety, utwierdziła nas tylko w przekonaniu, że warto ratować zwierzaki znajdujące się w potrzebie, przygarniać w miarę możliwości do domków tymczasowych i poczuć na własnej skórze tą przeogromną wdzięczność Mruczka czy Szczekusia!!!!!!!!!!
Po kilku dniach, gdy zapadła pozytywna dla nas decyzja, zakupiliśmy kuwetkę i miseczki. Po kotka jechaliśmy do Studzienic 08.12.2012r., do Pani Hani i Pana Zdzisława, którzy opiekowali się nie tylko trójką rodzeństwa, w tym naszego „Rudka”…
Wspomnienia po tym czasie są cudowne… Rzadko spotyka się tak wspaniałych Ludzi… A dzięki adopcji kotka poznaliśmy 3 wspaniałe Osoby! I wspaniałe zwierzaki!!!
Od razu zostaliśmy zaprowadzeni do pluszowej trójki, do cieplutkiej łazienki. Tam na kocyku, na półeczce kokosiła się dwójka szarych, pięknych kotków, a biszkopcik leżał w umywalce na ręczniku 🙂 Widok niezapomniany! Za chwilkę zwrócił na nas uwagę i zaczął mruczeć na przywitanie… 🙂 Miał przypalone wąsy od kominka hihihi!
Gdy przeszliśmy do salonu i zostaliśmy wspaniale ugoszczeni kawą i ciasteczkami przez Panią Hanię, rudasek po zabawie z rodzeństwem wskoczył na moje kolana i zwyczajnie zasnął 🙂 Czuł pewnie bezpieczeństwo, a może wybrał mnie sobie na mamę 🙂
Do dzisiaj mamy serdeczny kontakt z Panią Anetą i Panią Hanią. Wiemy, że możemy liczyć na poradę i chcielibyśmy zorganizować spotkanie u siebie, żeby mogli zobaczyć na własne oczy, jak sprawuje się podrośnięty maluch 🙂
Nazwaliśmy kotka Diego. Jest podobny do bajkowego Tygryska z „Epoki Lodowcowej” 😉
Przez kilka tygodni leczyliśmy koci katarek. Nie ma złych wspomnień związanych z transporterkiem i weterynarzem. Na szczęście już jest zdrowy i gotowy do drugiej szczepionki 🙂 Kotek ma wielki apetyt i ogromną chęć do zabawy! 🙂 Ma swój rewelacyjny drapak i mnóstwo zabawek! Ulubione miejsca do drzemek i nocnego buszowania 😉
W Święta Diego poznał pieska rodziców. Timon po kilku godzinach gonił kotka, po czym odwracał się i uciekał przed nim! I tak w kółko! 🙂 Bardzo się polubili. Odwiedzają się często i bardzo chętnie!
Po miesiącu nieśmiałych zabaw, Diego zaczął wskakiwać coraz wyżej i wyżej! 🙂 Gdy wychodzimy do pracy, smacznie śpi. Później zaczyna się zabawa i tak do wieczora 🙂 Biega po całym mieszkaniu, wpada na ścianę czy inne przeszkody, bo bieg jest zazwyczaj szybszy od koncepcji hihihi! Wiemy, kiedy chce nam powiedzieć, że jest głodny i kiedy potrzebuje naszej uwagi. A gdy już spożytkuje masę wspaniałej energii, wskakuje na kolana i opowiada piękną kocią bajkę… 🙂 Tuli się do policzków, bawi włosami, pozwala przytulać… Takiemu małemu tygryskowi wszystko się wybacza! Wykopaną ziemię z kwiatka czy wdrapywanie bez uprzedzenia na sam czubek głowy hihihi!
Niedługo będziemy chcieli wykastrować kocurka. Poznajemy go też ze znajomymi, żeby w razie potrzeby nie miał oporów, aby u nich zamieszkać przez kilka dni naszej nieobecności. Diego nie ucieka przed gośćmi, wręcz przeciwnie! Bawi się, daje przytulać… Na miłych kolanach nawet zasypia 🙂
Diego to nasza przytulanka 🙂 Kochamy go i wiemy, że jest szczęśliwym kotkiem!
Spotkało go tyle dobra ze strony ludzi… Teraz odwdzięcza się na swój sposób za okazaną pomoc.
Pozdrawiamy serdecznie i przekazujemy najlepsze życzenia Wszystkim Pracownikom Stowarzyszenia!
Wdzięczni – Diego, Grażyna i Dawid 🙂