Gdyby nas, członków stowarzyszenia, nie łączyła z ludźmi chęć niesienia pomocy, nie obejrzelibyśmy dziś sesji z wizyty u tych słodkich kociaków. Nie przeżyłyby na ulicy. Dosłownie – na ulicy. Bo właśnie obok osiedlowych dróżek, pod drzewem, na skrawku trawnika pierwszy raz zostały zobaczone trzy kocie oseski z matką.
Wystraszona czymś kotka mogła je tam urodzić. Niedługo potem, nie wiedząc, gdzie się schować z maluchami, ulokowała je w żółtej skrzynce z zaworem gazu. Miały tam tak mało miejsca, że z trudem się chroniły.
Ich siostra, śliczna szylkretka, nie przeżyła „przeprowadzki”. Została znaleziona w trawie samiuteńka i już wychłodzona. Mama nie zdążyła Jej przenieść. Może nie miała już sił, przebiegł pies, był za duży ruch ludzi… A może, by ratować choć pozostałe dwa, nie mogła już po nią wrócić…
Mimo troskliwości i oddania, mimo ogromnego wysiłku osoby o wielkiej empatii i czystym, pięknym sercu, maleńka koteczka nie poradziła sobie. Choć tego bardzo nie chcieliśmy, Ona zasnęła na zawsze pewnego dnia… Było to bezgranicznie przygnębiające i trudne do zaakceptowania… Tak bardzo wszyscy chcieliśmy Jej życia…
Gdy Bono i Klakier były wraz z mamą wygarniane ze skrzynki, padał obficie deszcz i temperatura była nadzwyczaj niska, jak na jesień. Kotka wolno żyjąca i nieoswojona dała się zapakować wraz z nimi do transportera. Czyżby czuła, że jeśli nie pozwoli sobie pomóc, reszta maluchów podzieli los szyklreci…?
Małe po kilkudniowym pobycie w lecznicy trafiły do domu tymczasowego. Na pierwszy miesiąc życia dostały do dyspozycji łazienkę, a potem (gdy rosły) przylegający do niej pokój – plac zabaw i harców 😊 Kotka mogła spokojnie karmić, były bezpieczne i zaopiekowane. Dzięki poświęceniu opiekunów dziś są tak piękne i żywotne. Przede wszystkim zaś „ŻYWE”. Żywe i zdrowe, to najważniejsze.
Czy czasem zadajecie sobie pytanie, ile osób i kto tak naprawdę przyczynia się do ratowania zwierząt?
Chodzi oczywiście o takich ludzi, którzy działają non profit, bezpłatnie, z potrzeby serca i chęci pomocy.
Pierwszą osobą jest zgłaszający, który nie przechodzi obojętnie i reaguje na zwierzę potrzebujące pomocy. Potem koordynator przyjmujący w stowarzyszeniu zgłoszenia i decydujący o podjęciu działań. Kolejne osoby to sieć wolontariuszy, którzy wtedy dowiadują się o sprawie i jako kolejne osoby rozpytują o pomoc.
Równocześnie na miejsce takiego zgłoszenia wyjeżdża tzw. zespół terenowy (jedna osoba lub dwie) do rozpoznania, zabrania kotów, przewiezienia do lecznicy.
Inna osoba zajmuje się publikacją ogłoszeń i poszukiwaniem pomocy w sieci (facebook, strona www). Szuka w ten sposób domów tymczasowych i darczyńców, osób, które dobrowolnie pomogą opłacić pobyt w lecznicy, profilaktykę, leczenie, zakup karmy.
Opiekunowie tymczasowi (cała rodzina, niezależnie jak liczna – od jednej do czterech, pięciu, nawet sześciu osób 😊), to bardzo ważne osoby. Przejmują opiekę na czas odkarmienia, wyleczenia, przygotowania do adopcji. Czasem mają tylko jednego podopiecznego, czasem kilku. Stały, regularnie działający dom tymczasowy to jeden z filarów działalności stowarzyszenia.
Kto jeszcze jest zaangażowany? Fotograf, który zrobi dobre zdjęcia, osoba, która opisze i zamieści ogłoszenie adopcyjne, redaktor strony www, Facebook, nasz zespół adopcyjny – osoby, które zajmują się znalezieniem i wyborem odpowiedniej rodziny, przygotowaniem i przekazaniem kotów, podpisywaniem umów, opieką po adopcyjną (wsparciem, gdyby pojawiły się problemy z aklimatyzacją lub nagłe zdrowotne). Na koniec ktoś, kto musi to finansowo i dokumentacyjnie zebrać – do księgowości i sprawozdawczości. To wszystko społecznie. Z chęci, z potrzeby serca. Mało, czy dużo?
Nie wiem, kto przebrnie przez tekst. Ale ten, komu się uda, po prostu może zechce pomóc 😊
W naszej działalności brakuje rąk do charytatywnej pracy.
Żeby bezdomne zwierzęta otrzymywały pomoc, musi ze sobą współpracować realnie min. 3-5 osób. Dlatego każdy z nas bierze na siebie po kilka ról i zadań.
Ale potrzebna jest oprócz tego ta jedna dodatkowa siła i wsparcie, ta kolejna „osoba” symbolizująca całe grono Darczyńców. Wtedy jakoś dzielimy się obowiązkami 😊 i mamy siły na kolejne wyzwania.
Bono i Klakier zostały przygotowane do adopcji. Czekają już tylko na nowych opiekunów. Mają nawet wybranych. Cały zespół spisał się na medal. Teraz potrzebni jesteście Wy-Darczyńcy <3
Pobyt maluszków z mamą w lecznicy, leczenie biegunki (przytrafia się), ratowanie życia malusiej szyklretki, profilaktyka – szczepienia, odrobaczenia, kastracja mamy – to wszystko mamy na rachunkach wet. Potrzebujemy uzbierać kwotę min. 1000 zł, a najlepiej ponad, żeby uzupełnić konto i móc pokryć najpilniejsze rachunki wet.
Kochani, macie żywy (żywy!) przykład, jak działa pomoc <3 Maluchy uratowane <3 Pomóżcie <3 Niech życie w nowym domu rozpoczną bez długu. Niech krąg ratowania Ich zamknie się wpłatami <3 Wtedy ze spokojem i radością wrócimy do dalszej pracy <3
Numer konta naszej organizacji :
mBank 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220
Tytuł wpłaty: na działalność statutową – Bono i Klakier, lub po prostu „Na Koty” 🙂
Wpłaty przez PayPal :
https://www.paypal.me/BraciaMniejsi
Wpłaty przez system szybkich płatności Dotpay :
https://ssl.dotpay.pl/payment/index.php
ID sprzedającego to: 71972
Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”
OPP 1% KRS 0000324731
www.braciamniejsi.com.pl
Facebook: https://www.facebook.com/dlabracimniejszych
patronite.pl/braciamniejsi
Numer konta naszej organizacji : mBank 46 1140 2017 0000 4202 1012 0220
Z dopiskiem : darowizna na działalność statutową
Wpłaty przez PayPal : https://www.paypal.me/BraciaMniejsi
Wpłaty przez system szybkich płatności Dotpay : https://ssl.dotpay.pl/payment/index.php
ID sprzedającego to: 71972
Stowarzyszenie Humanitarno-Ekologiczne „Dla Braci Mniejszych”
OPP 1% KRS 0000324731
www.braciamniejsi.com.pl